
























































Kabaret Starszych Panów.
Ironia, aluzja, przenośnia, humor wyróżniały go spośród innych produkcji telewizyjnych lat 50. i 60. XX wieku.
Zupełnie nie pasowali do zgrzebnego PRL-u.

”Kabaret Starszych Panów” wystartował w I Programie Telewizji Polskiej zadebiutował 16 października 1958 roku o godz. 20.30. Scenariusze i teksty piosenek pisał Jeremi Przybora, muzykę komponował Jerzy Wasowski.
Kabaret miał specyficzną formułę: nie było konferansjera, to z rozmów Starszych Panów, w cylindrach, z goździkiem w butonierce, czarujących charyzmą - wynikały kolejne piosenki i skecze z udziałem całej galerii nadzwyczajnych postaci.
Pierwszy odcinek Kabaretu nosił tytuł "Popołudnie Starszych Panów", a obok Wasowskiego i Przybory wystąpili Andrzej Bogucki, Barbara Fijewska, Kazimierz Brusikiewicz, Wieńczysław Gliński, Hanna Tycówna i Cezary Julski.
Podobno to Adam Hanuszkiewicz powiedział wtedy do dyrektora TVP Jerzego Pańskiego: "Niech pan zatrzyma ten program chociaż jeszcze przez dwa przedstawienia, a zobaczy pan, że będzie tak popularny, że nikt go już nie ruszy".
Polskie ulice pustoszały, gdy nadchodził czas antenowy Kabaretu Starszych Panów. Kabaretu kultury osobistej, subtelnego żartu i inteligencji. Przez niemal dekadę Starsi Panowie Dwaj cieszyli oko polskich widzów, tworząc kontrast z szarą PRL-owską rzeczywistością. Ci, którzy nie mieli telewizorów pukali do sąsiadów, a byli również i tacy, którzy z odcinka Kabaretu robili wydarzenie: „Znałam rodzinkę, która na ten jeden uroczysty wieczór przebierała się w wytworne stroje, zapalała świece i dopiero tak przygotowana zasiadała przed telewizorem” - pisała Agnieszka Osiecka.
Rozkochali w sobie Polaków od pierwszego wejrzenia.
Wyróżniały ich nienaganne maniery i elegancki strój: żakiet, czyli "jaskółka", do tego spodnie sztuczkowe (materiał na spodnie ręcznie malowano w prążki, żeby mogły udawać sztuczkowe, później przeszli na gładkie, flanelowe, dopuszczalne, choć nieklasyczne), na głowie szapoklak, poza tym perłowy plastron (cienki krawat jedwabny), kwiat w butonierce (przeważnie goździk), jasna kamizelka, białe getry i laska spacerowa.
Programy Kabaretu nadawano na żywo na antenie telewizyjnej, z wykorzystaniem jako playback piosenek zarejestrowanych wcześniej. Kabaret ukazywał się również na antenie Polskiego Radia, jako przygotowane osobno słuchowiska, powtarzające telewizyjną fabułę z tą samą obsadą. Występowali m.in.: Irena Kwiatkowska, Barbara Krafftówna, Kalina Jędrusik, Aleksandra Śląska, Krystyna Sienkiewicz, Zofia Kucówna, Wiesław Gołas, Mieczysław Czechowicz, Wiesław Michnikowski, Edward Dziewoński, Tadeusz Olsza, Czesław Roszkowski, Bohdan Łazuka, Jarema Stępowski, Zdzisław Leśniak i Bronisław Pawlik.

Jeremi Przybora dorastał wychowywany w towarzystwie dziadków, którzy mieli znaczący wpływ na jego zainteresowania. Po dziadku odziedziczył fascynację literaturą, a po babci żartobliwy stosunek do słowa – słynęła ona bowiem z nietypowych słowotwórczo i swoistych powiedzonek, np.: "Suza muza leperuza klemencjozo walerjano di butejlo haba kuk trzydzieści dziewięć i pół!" Było to podobno jej zaklęcie na ciasto bez zakalca.
Jerzego Wasowskiegi poznał, gdy pracował jako spiker w Polskim Radiu. Tak zapamiętał to wydarzenie z 1939 r.: Pewien młody człowiek ukazuje mi się na tle tajemniczych urządzeń, zwanych amplifikatornią, bardzo wyraźnie: dwudziestosześcioletni wówczas inżynier Jerzy Wasowski. Nie pamiętam, kiedy i w którym z pomieszczeń rozgłośni go poznałem, ale pamiętam ową amplifikatornię, bo tam zapraszał mnie na koncerty muzyki tanecznej (zwłaszcza z londyńskiego hotelu Savoy nadawane przez BBC) dla pokrzepienia i odpoczynku od niewesołego programu, który emitowało nasze Radio, jako że ogólna sytuacja wrześniowa inny wykluczała.
Jerzy Wasowski od samego początku był bardzo związany z polską kulturą. Jego matka była zamożną, muzykalną kobietą, a ojciec dziennikarzem, publicystą i działaczem społecznym. Był chłopcem dość niepokornym – migał się od nauki gry na fortepianie (wolał ćwiczyć ze słuchu piosenki zasłyszane w radio niż czytać z nudnych nut), miewał również chuligańskie wybryki w gimnazjum (wylał nauczycielowi zawartość akwarium wraz z rybkami na głowę, za co został zwolniony ze szkoły). Jego rodzina pragnęła, by uczył się na politechnice lub studiował fizykę na uniwersytecie. Wasowski potrafił połączyć zamiłowanie do muzyki ze ścisłym umysłem – zawsze interesowały go krystalografia oraz muzykometria (dziedziny z pogranicza muzyki i matematyki). Pracę znalazł jako inżynier dźwieku, ale - jak wyznał w radiowym holu w czerwcu 1948 r. - "Spikeruję trochę, bywam też lektorem, pracują zresztą i poza radiem, w teatrze".
W 1947 roku Jeremi Przybora zakladał z Antonim Marianowiczem radiowy Teatr Eterek i potrzebowali kompozytora. Przeczytał recenzję, prawdopodobnie ze sztuki "Przyjaciel przyjdzie wieczorem" granej w Teatrze Powszechnym, do której Wasowski napisał muzykę i piosenkę "Daisy" lub recenzję ze "Szczęśliwych dni" (Powszechny, kwiecień 1948 r.) również z muzyką Wasowskiego. Złożył propozycję. "Dobrze. Spróbuję" zgodził się Wasowski. A potem, wedle Przybory: "Kupił sobie podręcznik harmonizacji, przeczytał i jakoś mu poszło".
Gwiazdorska obsada Kabaretu Starszych Panów krystalizowała się powoli. Irena Kwiatkowska wystąpiła dopiero w VIII programie, gdyż Przybora sądził, że wcześniej nie napisał dla niej "adekwatnego" tekstu. Adekwatny tekst dla Kwiatkowskiej to była np. piosenka "Szuja":

Kalinę Jędrusik ściągnięto do zaśpiewania piosenki "Nie odchodź" w programie "Kaloryfeeria". Wedle scenariusza Przybora miał zajrzeć przez dziurkę od klucza do łazienki, w której Jędrusik brała kąpiel. I do tej kąpieli naprawdę się rozebrała, czego Przybora widzieć nie mógł, bo aktorkę zasłaniała mu dekoracja. Widział ją za to elektryk, który wszedł na drabinę, żeby wymienić żarówkę w reflektorze, i omal z drabiny nie spadł. Reżyser wizji miał później stwierdzić, że "wprawdzie Kalina przysłoniła biust rękami, ale miała bardzo drobne dłonie".
Kalina Jędrusik jako "seksbomba", tak była charakteryowana: Mistrzyni amatorskiego striptease'u na województwo warszawskie - guzik od rękawiczki odpina tak, że jeden staruszek umarł, pasek od palta rozluźnia razem z obyczajami mężczyzn, którzy na to patrzą, a rozwiązuje wraz z ich węzłami małżeńskimi.
Wiesław Michnikowski już w II programie Kabaretu zaśpiewał: Wesołe jest życie staruszka, tu biuścik zachwyci, tam nóżka. Najwięcej oporów miał przed piosenką "Addio pomidory" - nad jej interpretacją pracował przez dziesięć wieczorów. Tylko raz wszedł w konflikt z Przyborą, niezadowolony z kostiumu do "Tanich drani" bluzę z marynarskim kołnierzem, spodnie z dwiema kokardami na kolanach zastąpił cyklistówką, szalikiem i podbitym okiem. "Tanich drani" śpiewał z dużo wyższym od siebie Czechowiczem, który na jednej z prób zaczął narzekać, że Michnikowski go zasłania. Doszło między nimi do bójki na pięści, rozdzielił ich dopiero telewizyjny strażak, ale całe kabaretowe towarzystwo nabrało się na ten ich "konflikt".
Byli oczywiście krytycy, którzy uważali, że za mało jest w tym projekcie realizmu, że aluzje są zbyt subtelne i niezrozumiałe, a Kalina Jędrusik zbyt perwersyjna. Krytyka być musiała a ”Kabaret Starszych Panów” do dziś ma swoich fanów. Piosenki, które powstały ponad 50 lat temu bronią się inteligencją tekstu, jak i urodą muzyki.

Piosenki pisane przez Przyborę miały fabułę, były refleksyjne i żartobliwe zarazem. Do dziś uznawane są za klasykę piosenki kabaretowej. Przybora oferował widzom Kabaretu, by spojrzeli na świat przez pryzmat groteski, a ten liryczny dystans pomagał przetrwać niewesołe realia socjalistycznej Polski. Syn Jeremiego Przybory nazywał Kabaret Starszych Panów „muzycznym teatrem absurdów”, sugerując, że słowo „kabaret” w nazwie jest nieco mylące.

„Humor Starszych Panów przyzwyczajał publiczność, że dowcip nie musi być do śmiechu, ale może być do lekkiego, zamyślonego uśmiechu. To także jakaś wieloletnia akcja przeobrażania polskiego poczucia humoru, akcja podwyższania poziomu kultury towarzyskiej" - pisał Kazimierz Dębnicki. Fenomen Kabaretu Starszych Panów polegał jednak na tym, że nie tylko inteligencja siadała przed telewizorami. Klasa robotnicza bawiła się podczas skeczów i piosenek równie dobrze.
Przybora i Wasowski unikali bezpośredniego komentowania za pomocą swych piosenek działania władz komunistycznych oraz konkretnych instytucji. Próżno szukać w ich twórczości śladów buntu. Jednak słuchacze o nieco bardziej wyostrzonym odbiorze piosenek Kabaretu, mogli w nich dostrzec subtelne aluzje krytycznie odnoszące się do sposobu rządzenia czy stosunku władzy do obywateli. Również dzięki temu Polacy czuli ze strony Starszych Panów emocjonalne wsparcie.

Przybora mówił tak: "Zasadniczo przyświecała mi idea rozerwania się, zabawienia siebie i naszych odbiorców przez oderwanie się od szarej, nudnej, brzydkiej codzienności, od panoszącego się wokół nas prostactwa. Ja się przeciw temu nie buntowałem. Uważałem jeszcze wtedy, że to normalny bieg dziejów i społecznego awansu mas. Że stopniowo będzie się pewno robić ciekawiej i ładniej. Ale tęskniłem za elegancją oraz innym od istniejącego wystrojem codzienności i pisząc teksty do Kabaretu, zacząłem dawać ujście tej tęsknocie". A Wasowski dodawał: "Patronuje naszym poczynaniom dewiza: Czego się tak denerwujecie, nie jesteśmy tu przecież na stałe".
Wszystkich piosenek Starszych Panów jest aż 144 i każda z nich pojawiła się w którymś z 16 wyemitowanych w telewizji w latach 1958 – 1968. W 2000 roku zostały wydane przez Polskie Radio jako kompletne archiwum Twórczości Kabaretu. Wasowski i Przybora dziś nazywani są duetem idealnym, dlatego na Starszych Panach się nie skończyło. Po 8 latach działalności Kabaretu, Przybora i Wasowski stworzyli dodatkowo dwuletni cykl „Divertimento”, w którym Wasowski nie pojawiał się już na ekranie – swoją rolę ograniczył jedynie do komponowania muzyki. Były jeszcze „Opowieści Starszego Pana”, „Kabaret Jeszcze Starszych Panów” i tak zwane muzykały: „Panna Zuzanna”, „Balladyna 68”, „Medea, moja sympatia”, „Gołoledź”, „Pani X przeprasza”, „Telefon zaufania”.

Kabaret był oglądany masowo, ale trzeba pamiętać, że działał wtedy tylko jeden program telewizyjny. Gdy autorzy dostali Srebrne Maski przyznawane przez czytelników "Expressu Wieczornego", i to "dzięki głosom wsi i małych miast", Przybora uznał, że to nieporozumienie: "Program adresowany do inteligencji, która od zakończenia wojny do dziś nie odgrywa w tym kraju większej roli, nie może mieć dużej widowni". Wiadomo, że Kabaret chętnie oglądali górale, za to ze Śląska dzwoniono, że "nic z tego nie kapują".
Przybora wspominał "uśmiechy przechodniów na ulicach, trochę miłych listów, lepsze traktowanie w urzędach i w sklepach (Odłożyłam dla pana ten płaszczyk z importu, bo pomyślałam, że może się panu spodoba)". Kiedyś, gdy na wysokości Uniwersytetu szedł Krakowskim Przedmieściem w stronę Nowego Światu, zatrzymała się przed nim ładna kobieta i patrząc mu w oczy, powiedziała: "To pan naprawdę istnieje!".
Kabaret zakończył działalność 22 lipca 1966 r. o godz. 20.15, wieczór "Zaopiekuj się Leonem", XVI w serii (było jeszcze pięć składanek-powtórek). Wymógł to Wasowski, mówiąc Przyborze: "Starzeję się, poszukaj sobie innego komika", ale wrócili do siebie w Kabarecie Jeszcze Starszych Panów (1978-80).
Wraz z nimi przepadły urocze żarty, takie jak ciekawostki, które Kelnerka (Krystyna Walczakówna) referowała kiedyś Panu A: "Kangur śpi dwa razy szybciej niż pies domowy; zając sypia tak szybko, że niejednokrotnie budzi się jeszcze przed zaśnięciem. Pewnej Francuzce, pani Colette Millefois, zaszczepiono wydzielinę gruczołu sennego pewnego jamnika i po trzech godzinach obudziła się rześka, niestety z krzywymi nogami".

Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski

To oni stworzyli jeden z najpopularniejszych programów rozrywkowych w historii telewizji.
Ironia, aluzja, przenośnia, humor wyróżniały go spośród innych produkcji telewizyjnych lat 50. i 60. XX wieku.
Zupełnie nie pasowali do zgrzebnego PRL-u.
Przybora mówił: "Urodziliśmy się z Przyjacielem z zupełnie różnych rodziców.
Prawdopodobnie dlatego nie jesteśmy braćmi. Od razu jednak połączył nas wspólny los wcześniaków,
i Przyjaciel bowiem, i ja przyszliśmy na świat za wcześnie o około trzydziestu lat i o dwie wojny".
Prawdopodobnie dlatego nie jesteśmy braćmi. Od razu jednak połączył nas wspólny los wcześniaków,
i Przyjaciel bowiem, i ja przyszliśmy na świat za wcześnie o około trzydziestu lat i o dwie wojny".

Kabaret miał specyficzną formułę: nie było konferansjera, to z rozmów Starszych Panów, w cylindrach, z goździkiem w butonierce, czarujących charyzmą - wynikały kolejne piosenki i skecze z udziałem całej galerii nadzwyczajnych postaci.
Pierwszy odcinek Kabaretu nosił tytuł "Popołudnie Starszych Panów", a obok Wasowskiego i Przybory wystąpili Andrzej Bogucki, Barbara Fijewska, Kazimierz Brusikiewicz, Wieńczysław Gliński, Hanna Tycówna i Cezary Julski.
Podobno to Adam Hanuszkiewicz powiedział wtedy do dyrektora TVP Jerzego Pańskiego: "Niech pan zatrzyma ten program chociaż jeszcze przez dwa przedstawienia, a zobaczy pan, że będzie tak popularny, że nikt go już nie ruszy".
Polskie ulice pustoszały, gdy nadchodził czas antenowy Kabaretu Starszych Panów. Kabaretu kultury osobistej, subtelnego żartu i inteligencji. Przez niemal dekadę Starsi Panowie Dwaj cieszyli oko polskich widzów, tworząc kontrast z szarą PRL-owską rzeczywistością. Ci, którzy nie mieli telewizorów pukali do sąsiadów, a byli również i tacy, którzy z odcinka Kabaretu robili wydarzenie: „Znałam rodzinkę, która na ten jeden uroczysty wieczór przebierała się w wytworne stroje, zapalała świece i dopiero tak przygotowana zasiadała przed telewizorem” - pisała Agnieszka Osiecka.
Rozkochali w sobie Polaków od pierwszego wejrzenia.
Wyróżniały ich nienaganne maniery i elegancki strój: żakiet, czyli "jaskółka", do tego spodnie sztuczkowe (materiał na spodnie ręcznie malowano w prążki, żeby mogły udawać sztuczkowe, później przeszli na gładkie, flanelowe, dopuszczalne, choć nieklasyczne), na głowie szapoklak, poza tym perłowy plastron (cienki krawat jedwabny), kwiat w butonierce (przeważnie goździk), jasna kamizelka, białe getry i laska spacerowa.


Jerzy Wasowski: "Nazwę wymyślił Przybora. On w ogóle wszystko wymyśla.
Ja tylko wyrażam swoje wątpliwości. Mniejsze lub większe.
Zauważyłem nieraz, że liczy się z moim zdaniem.
Mimo że ja w zamian nie pozwalam mu na krytykę mojej muzyki".
Ja tylko wyrażam swoje wątpliwości. Mniejsze lub większe.
Zauważyłem nieraz, że liczy się z moim zdaniem.
Mimo że ja w zamian nie pozwalam mu na krytykę mojej muzyki".
Jeremi Przybora: "Jerzy zresztą zawsze był dla mnie autorytetem i wzorcem moralnym
(z którego, niestety, niezbyt często korzystałem).
Kimś w rodzaju Pana Boga toutes proportions gardées,
osobą, którą darzy się uczuciem, ale nie wypada się z nią zbytnio spoufalać".
(z którego, niestety, niezbyt często korzystałem).
Kimś w rodzaju Pana Boga toutes proportions gardées,
osobą, którą darzy się uczuciem, ale nie wypada się z nią zbytnio spoufalać".
Jerzy Wasowski: "Ludzie często uważają Jeremiego za człowieka, z którym trudno jest nawiązać kontakt,
zamkniętego w sobie, niewrażliwego. A z nim to jest tak:
Przybora to jest transformator jako twórca. Co on przetwarza?
To, co mu kablują te jego Euterpe, Talie czy inne muzy".
zamkniętego w sobie, niewrażliwego. A z nim to jest tak:
Przybora to jest transformator jako twórca. Co on przetwarza?
To, co mu kablują te jego Euterpe, Talie czy inne muzy".
Jeremi Przybora: "Nigdy nie usłyszałem z jego ust zdania typu: » Wiesz, to mi nieźle wyszło «.
To był skromny człowiek, skromności równej jego talentowi.
Nie bywaliśmy razem w knajpach, nie zwierzaliśmy się sobie, a jeżeli nawet,
to ja byłem do zwierzeń skłonny, Jerzy - wcale".
To był skromny człowiek, skromności równej jego talentowi.
Nie bywaliśmy razem w knajpach, nie zwierzaliśmy się sobie, a jeżeli nawet,
to ja byłem do zwierzeń skłonny, Jerzy - wcale".
Jeremi Przybora dorastał wychowywany w towarzystwie dziadków, którzy mieli znaczący wpływ na jego zainteresowania. Po dziadku odziedziczył fascynację literaturą, a po babci żartobliwy stosunek do słowa – słynęła ona bowiem z nietypowych słowotwórczo i swoistych powiedzonek, np.: "Suza muza leperuza klemencjozo walerjano di butejlo haba kuk trzydzieści dziewięć i pół!" Było to podobno jej zaklęcie na ciasto bez zakalca.

Jerzy Wasowski od samego początku był bardzo związany z polską kulturą. Jego matka była zamożną, muzykalną kobietą, a ojciec dziennikarzem, publicystą i działaczem społecznym. Był chłopcem dość niepokornym – migał się od nauki gry na fortepianie (wolał ćwiczyć ze słuchu piosenki zasłyszane w radio niż czytać z nudnych nut), miewał również chuligańskie wybryki w gimnazjum (wylał nauczycielowi zawartość akwarium wraz z rybkami na głowę, za co został zwolniony ze szkoły). Jego rodzina pragnęła, by uczył się na politechnice lub studiował fizykę na uniwersytecie. Wasowski potrafił połączyć zamiłowanie do muzyki ze ścisłym umysłem – zawsze interesowały go krystalografia oraz muzykometria (dziedziny z pogranicza muzyki i matematyki). Pracę znalazł jako inżynier dźwieku, ale - jak wyznał w radiowym holu w czerwcu 1948 r. - "Spikeruję trochę, bywam też lektorem, pracują zresztą i poza radiem, w teatrze".
W 1947 roku Jeremi Przybora zakladał z Antonim Marianowiczem radiowy Teatr Eterek i potrzebowali kompozytora. Przeczytał recenzję, prawdopodobnie ze sztuki "Przyjaciel przyjdzie wieczorem" granej w Teatrze Powszechnym, do której Wasowski napisał muzykę i piosenkę "Daisy" lub recenzję ze "Szczęśliwych dni" (Powszechny, kwiecień 1948 r.) również z muzyką Wasowskiego. Złożył propozycję. "Dobrze. Spróbuję" zgodził się Wasowski. A potem, wedle Przybory: "Kupił sobie podręcznik harmonizacji, przeczytał i jakoś mu poszło".

Szuja - naomamiał, natruł i nabujał
Szuja - a wierzyłam przecież mu jak nikt
Szuja - dziecku kazał mówić " proszę wuja"
Alleluja wesołego zrobił mi i znikł
Szuja - niewykluta larwa i szczeżuja
Szuja - do najtępszych pierwotniaków rym
Szuja - bezlitosny kamień i statuja
Fałsz i ruja ekskluzywnie powodują nim.
Pani Irena w Kabarecie kreowała postać hrabiny Tyłbaczewskiej. Oto charakterystyka postaci: Podrzucona przez Nieznanych Sprawców: lubi szampana, ostrygi, pieprzówkę, szparagi i huzarów. Nie lubi iluzjonisty Gucia (Zdzisław Leśniak), z którym kiedyś w Szczawnicy była bliżej, i Rotmistrza (Mieczysław Czechowicz), któremu zamierza ulec (bez rezultatu), mamiona przezeń szparagami. Stara się o jej rękę Blady (Wiesław Gołas), ale przeraża go swoim wyglądem (Hrabina w ciemności fosforyzuje).
Szuja - a wierzyłam przecież mu jak nikt
Szuja - dziecku kazał mówić " proszę wuja"
Alleluja wesołego zrobił mi i znikł
Szuja - niewykluta larwa i szczeżuja
Szuja - do najtępszych pierwotniaków rym
Szuja - bezlitosny kamień i statuja
Fałsz i ruja ekskluzywnie powodują nim.

Kalina Jędrusik jako "seksbomba", tak była charakteryowana: Mistrzyni amatorskiego striptease'u na województwo warszawskie - guzik od rękawiczki odpina tak, że jeden staruszek umarł, pasek od palta rozluźnia razem z obyczajami mężczyzn, którzy na to patrzą, a rozwiązuje wraz z ich węzłami małżeńskimi.
Wiesław Michnikowski już w II programie Kabaretu zaśpiewał: Wesołe jest życie staruszka, tu biuścik zachwyci, tam nóżka. Najwięcej oporów miał przed piosenką "Addio pomidory" - nad jej interpretacją pracował przez dziesięć wieczorów. Tylko raz wszedł w konflikt z Przyborą, niezadowolony z kostiumu do "Tanich drani" bluzę z marynarskim kołnierzem, spodnie z dwiema kokardami na kolanach zastąpił cyklistówką, szalikiem i podbitym okiem. "Tanich drani" śpiewał z dużo wyższym od siebie Czechowiczem, który na jednej z prób zaczął narzekać, że Michnikowski go zasłania. Doszło między nimi do bójki na pięści, rozdzielił ich dopiero telewizyjny strażak, ale całe kabaretowe towarzystwo nabrało się na ten ich "konflikt".
Byli oczywiście krytycy, którzy uważali, że za mało jest w tym projekcie realizmu, że aluzje są zbyt subtelne i niezrozumiałe, a Kalina Jędrusik zbyt perwersyjna. Krytyka być musiała a ”Kabaret Starszych Panów” do dziś ma swoich fanów. Piosenki, które powstały ponad 50 lat temu bronią się inteligencją tekstu, jak i urodą muzyki.

Kalina Jędrusik - Próby ”Kabaretu Starszych Panów” wspominam jako coś najmilszego w mojej
artystycznej karierze, coś niepowtarzalnego, za czym się tęskni - wspominała w rozmowie z Walentyną
Toczyską Kalina Jędrusik. - To były próby jedyne w swoim rodzaju. Nastrój, jaki tam panował był
niesamowity. Po wejściu do studia człowiek się natychmiast zmieniał. To było jakieś niezwykłe
spotkanie, kiedy stamtąd wychodziliśmy, od razu dawał się we znaki ten nieprzyjazny,
szorstki świat na zewnątrz."
artystycznej karierze, coś niepowtarzalnego, za czym się tęskni - wspominała w rozmowie z Walentyną
Toczyską Kalina Jędrusik. - To były próby jedyne w swoim rodzaju. Nastrój, jaki tam panował był
niesamowity. Po wejściu do studia człowiek się natychmiast zmieniał. To było jakieś niezwykłe
spotkanie, kiedy stamtąd wychodziliśmy, od razu dawał się we znaki ten nieprzyjazny,
szorstki świat na zewnątrz."
Barbara Krafftówna, która przez kilka lat towarzyszyła Starszym Panom w filmie "Notacje" wspomina:
„To były melodie tak urzekające i porywające, a my wkładaliśmy w to tyle serca, że słynna scena kiedy
to Wiesław Gołas wskakuje na kolana siedzącemu Przyborze nie musiała być wyreżyserowana. Jego po
prostu poniosło! Myśmy się świetnie bawili i lubili. Jeśli kogoś nie było na planie to stał za kulisami lub
za kamerą, bo nikomu do głowy by nie przyszło odwrócić się plecami albo pójść do garderoby. Musiałam
to widzieć! To była magia.”
„To były melodie tak urzekające i porywające, a my wkładaliśmy w to tyle serca, że słynna scena kiedy
to Wiesław Gołas wskakuje na kolana siedzącemu Przyborze nie musiała być wyreżyserowana. Jego po
prostu poniosło! Myśmy się świetnie bawili i lubili. Jeśli kogoś nie było na planie to stał za kulisami lub
za kamerą, bo nikomu do głowy by nie przyszło odwrócić się plecami albo pójść do garderoby. Musiałam
to widzieć! To była magia.”
Jeremi Przybora: „Przyświecała mi idea rozerwania się, zabawienia siebie i naszych odbiorców przez oderwanie się od szarej,
nudnej, brzydkiej codzienności, od panoszącego się wokół nas prostactwa”
nudnej, brzydkiej codzienności, od panoszącego się wokół nas prostactwa”
Piosenki pisane przez Przyborę miały fabułę, były refleksyjne i żartobliwe zarazem. Do dziś uznawane są za klasykę piosenki kabaretowej. Przybora oferował widzom Kabaretu, by spojrzeli na świat przez pryzmat groteski, a ten liryczny dystans pomagał przetrwać niewesołe realia socjalistycznej Polski. Syn Jeremiego Przybory nazywał Kabaret Starszych Panów „muzycznym teatrem absurdów”, sugerując, że słowo „kabaret” w nazwie jest nieco mylące.

Przybora i Wasowski unikali bezpośredniego komentowania za pomocą swych piosenek działania władz komunistycznych oraz konkretnych instytucji. Próżno szukać w ich twórczości śladów buntu. Jednak słuchacze o nieco bardziej wyostrzonym odbiorze piosenek Kabaretu, mogli w nich dostrzec subtelne aluzje krytycznie odnoszące się do sposobu rządzenia czy stosunku władzy do obywateli. Również dzięki temu Polacy czuli ze strony Starszych Panów emocjonalne wsparcie.

Wszystkich piosenek Starszych Panów jest aż 144 i każda z nich pojawiła się w którymś z 16 wyemitowanych w telewizji w latach 1958 – 1968. W 2000 roku zostały wydane przez Polskie Radio jako kompletne archiwum Twórczości Kabaretu. Wasowski i Przybora dziś nazywani są duetem idealnym, dlatego na Starszych Panach się nie skończyło. Po 8 latach działalności Kabaretu, Przybora i Wasowski stworzyli dodatkowo dwuletni cykl „Divertimento”, w którym Wasowski nie pojawiał się już na ekranie – swoją rolę ograniczył jedynie do komponowania muzyki. Były jeszcze „Opowieści Starszego Pana”, „Kabaret Jeszcze Starszych Panów” i tak zwane muzykały: „Panna Zuzanna”, „Balladyna 68”, „Medea, moja sympatia”, „Gołoledź”, „Pani X przeprasza”, „Telefon zaufania”.

Przybora wspominał "uśmiechy przechodniów na ulicach, trochę miłych listów, lepsze traktowanie w urzędach i w sklepach (Odłożyłam dla pana ten płaszczyk z importu, bo pomyślałam, że może się panu spodoba)". Kiedyś, gdy na wysokości Uniwersytetu szedł Krakowskim Przedmieściem w stronę Nowego Światu, zatrzymała się przed nim ładna kobieta i patrząc mu w oczy, powiedziała: "To pan naprawdę istnieje!".
Kabaret zakończył działalność 22 lipca 1966 r. o godz. 20.15, wieczór "Zaopiekuj się Leonem", XVI w serii (było jeszcze pięć składanek-powtórek). Wymógł to Wasowski, mówiąc Przyborze: "Starzeję się, poszukaj sobie innego komika", ale wrócili do siebie w Kabarecie Jeszcze Starszych Panów (1978-80).
Wraz z nimi przepadły urocze żarty, takie jak ciekawostki, które Kelnerka (Krystyna Walczakówna) referowała kiedyś Panu A: "Kangur śpi dwa razy szybciej niż pies domowy; zając sypia tak szybko, że niejednokrotnie budzi się jeszcze przed zaśnięciem. Pewnej Francuzce, pani Colette Millefois, zaszczepiono wydzielinę gruczołu sennego pewnego jamnika i po trzech godzinach obudziła się rześka, niestety z krzywymi nogami".

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Lista filmów posiadanych:
◊ Wieczór VI - Smuteczek (1960)
◊ Piosenka jest dobra na wszystko – seria II (1962)
◊ Wieczór IX - Zupełnie inna historia (1962)
◊ Wieczór X – Niespodziewany Koniec Lata (1962)
◊ Wieczór XI – Kwitnące szczeble (1963)
◊ Noworoczna noc (1964)
◊ Piosenka jest dobra na wszystko – seria III (1964)
◊ Wieczór XII – Nieznani Sprawcy (1964)
◊ Wieczór XIII – Przerwa w podróży (1964)
◊ Upał (1964)
◊ Wieczór XIV – 14 i 3/4 (1965)
◊ Wieczór XV – Ostatni naiwni (1965)
◊ Divertimento c-moll op. 1 Makabryczne (1966)
◊ Divertimento op. 3 Jesienne (1966)
◊ Divertimento op. 4 Sylwestrowe (1966)
◊ Piosenki z Cyklu Divertimento (1966)
◊ Wieczór XVI – Zaopiekujcie się Leonem (1966)
◊ Deszczowa suita (1967)
◊ Divertimento op. 5 Stomatologiczne (1967)
◊ Divertimento op. 6 Ma non troppo (1967)
◊ Divertimento op. 7 Zamkowe (1968)
◊ Śpiewa Wanda Warska (1968)
◊ Garden party czyli bankiet w krzakach (1969)
◊ Śpiewa Andrzej Bogucki (1969)
◊ Skrzypek z kwartetu im. Czastuszkiewicza (1970)
◊ Ścigana (1970)
◊ Gawędy Jeremiego Przybory (1992)
◊ Piosenka jest dobra na wszystko – seria II (1962)
◊ Wieczór IX - Zupełnie inna historia (1962)
◊ Wieczór X – Niespodziewany Koniec Lata (1962)
◊ Wieczór XI – Kwitnące szczeble (1963)
◊ Noworoczna noc (1964)
◊ Piosenka jest dobra na wszystko – seria III (1964)
◊ Wieczór XII – Nieznani Sprawcy (1964)
◊ Wieczór XIII – Przerwa w podróży (1964)
◊ Upał (1964)
◊ Wieczór XIV – 14 i 3/4 (1965)
◊ Wieczór XV – Ostatni naiwni (1965)
◊ Divertimento c-moll op. 1 Makabryczne (1966)
◊ Divertimento op. 3 Jesienne (1966)
◊ Divertimento op. 4 Sylwestrowe (1966)
◊ Piosenki z Cyklu Divertimento (1966)
◊ Wieczór XVI – Zaopiekujcie się Leonem (1966)
◊ Deszczowa suita (1967)
◊ Divertimento op. 5 Stomatologiczne (1967)
◊ Divertimento op. 6 Ma non troppo (1967)
◊ Divertimento op. 7 Zamkowe (1968)
◊ Śpiewa Wanda Warska (1968)
◊ Garden party czyli bankiet w krzakach (1969)
◊ Śpiewa Andrzej Bogucki (1969)
◊ Skrzypek z kwartetu im. Czastuszkiewicza (1970)
◊ Ścigana (1970)
◊ Gawędy Jeremiego Przybory (1992)









































