Produkcja: Luksemburg, USA, Wielka Brytania, Włochy Gatunek: Dramat, Komedia, Kostiumowy Czas trwania: 138 min Data premiery: 3-09-2004
Kupiec wenecki / The Merchant of Venice (2004)
Reżyseria: Michael Radford
Scenariusz: Michael Radford
Muzyka: Jocelyn Pook
Zdjęcia: Benoît Delhomme
Montaż: Lucia Zucchetti
Scenografia: Bruno Rubeo
Kostiumy: Sammy Sheldon
Producent: Cary Brokaw, Michael Cowan, Barry Navidi, Jason Piette
OBSADA Shylock: Al Pacino
Antonio: Jeremy Irons
Bassanio: Joseph Fiennes
Portia: Lynn Collins
Jessica: Zuleikha Robinson
Gratiano: Kris Marshall
Lorenzo: Charlie Cox
Nerissa: Heather Goldenhersh
Launcelot Gobbo: MacKenzie Crook
Salerio: John Sessions[/center]
Twórca "Listonosza", Michael Radford, sięgając po rzadko dziś wystawiany dramat Szekspira, zamierzenia miał ambitne. Chciał udowodnić, że niesłusznie oskarża się "Kupca weneckiego" o antysemityzm, a XVI-wieczną sztukę odnieść można do współczesnego konflitu świata zachodniego z islamem. Cena okazała się niemała. Niewiele zostało w filmie z komediowej lekkości oryginalnego tekstu – na ekranie atmosfera jest ciężka, aktorzy wypowiadają swoje dialogi całkowicie serio i nawet Wenecja ze swoimi kanałami okazuje się mroczna i duszna.
W samej fabule reżyser i scenarzysta zmienił niewiele. Chrześcijański kupiec Antonio (Jeremy Irons) pożycza od swojego odwiecznego wroga, żydowskiego lichwiarza Shylocka (Al. Pacino, w pierwszej chwili nie do poznania) trzy tysiące dukatów, ale w umowie „złego” Żyda i „dobrego” chrześcijanina (jeden pożycza pieniądze na procent, drugi nie) jest haczyk. Zastawem ma być jeden funt ciała Antonia, który rywal postanowi w końcu w okrutny sposób (naostrzoną świeżo brzytwą) wyegzekwować.
Trudno uczynić z Shylocka postać sympatyczną – jego imię przeszło zresztą do angielszczyzny w znaczeniu bezdusznego wierzyciela długów. Ale w filmie Radforda, w którym słowo „Żyd” rzucane jest jak obelga, a szlachetni chrześcijanie plują żydowskim mieszkańcom w twarz, Shylock staje się symbolem odwiecznych represji wobec żydowskiego narodu (o represjach i życiu w getcie w XVI-wiecznej Wenecji informują zresztą dodane przez reżysera na wstępie napisy). Znakomicie grany przez Ala Pacino bohater jest dumny, mściwy, ale też tragiczny. Gdy wykrzykuje przed sądem: „Czy Żyd nie ma oczu, uczuć, namiętności?”, można odnieść wrażenie, jakby rozliczał się z całą historią prześladowań swojego narodu.
Zrealizowany z pietyzmem, choć niekiedy zbyt „mechaniczny” film Radforda najciekawszy jest jednak dla mnie tam, gdzie poza dyskusje o antysemityzmie wychodzi. Jakby mimochodem wykpiona przecież zostaje zgodna z literą prawa sprawiedliwość, ale też sentymentalna miłość (dość nijakie kobiety raczej układają w tym filmie fortele niż kochają). W nieodłącznym smutku na twarzy Jeremy’ego Ironia kryje się w dodatku sugerowane dyskretnie, niespełnione uczucie do Bassania (Joseph Fiennes), który co prawda ofiarowuje mu jeden pocałunek, ale w istocie ryzykuje życie przyjaciela dla niebotycznie bogatej Portii. I doprawdy dużo ciekawsze są te niuanse niż szukanie na siłę – co sugeruje reżyser w wywiadach – odniesień do wojny w Iraku.
Paweł T. Felis - Film